
Wyjazd za granicę planowałem od bardzo długiego czasu. Musiałem wybrać odpowiednie miasto, nauczyć się języka i przekonać narzeczoną, że to dobry pomysł. Gdy mi się to udało kupiłem bilety lotnicze i miesiąc później razem z narzeczoną byliśmy już w Europie Zachodniej.
Malować hale zaczęliśmy już w Polsce, by mieć doświadczenie
Wiedzieliśmy, że za granicą polscy pracownicy są bardzo cenieni, ale posiadanie doświadczenia dawało znacznie lepsze szanse na to, że praca będzie już od pierwszego dnia. Jak wiadomo życie tam jest znacznie droższe niż w Polsce – każdy dzień bez pracy kosztował nas setki złotych. Na szczęście bardzo szybko znaleźliśmy zajęcie – malowanie hal rozpoczęliśmy już po trzech dniach pobytu w nowym kraju. Okazało się, że na Zachodzie wygląda to nieco inaczej niż w miejscu, do którego przywykliśmy. Przede wszystkim tempo pracy było zupełnie inne – malowaliśmy wyznaczone obszary, które po prostu trzeba było ukończyć przed zakończeniem dnia, lub zostać chwilę dłużej. U naszego poprzedniego pracodawcy wszystko robiło się w grupie, co nieraz powodowało różnego rodzaju sprzeczki i nieporozumienia. Każdy miał swój system pracy – część osób swoje zadanie wykonywała szybciej, więc mogli wyjść przed czasem. Część wolała malować powoli, co sprawiało, że nieraz wychodzili równo z zakończeniem się dnia pracy, lub też nawet zostawali dodatkowe dziesięć lub piętnaście minut. Malowanie w ten sposób było zupełnie inne i muszę przyznać, że znacznie bardziej wolałem pracować w tym systemie, niż w jakimkolwiek innym.
Pracowaliśmy tam przez trzy lata, po czym zdecydowaliśmy się powrócić do kraju. Przez ten czas udało nam się zgromadzić pieniądze potrzebne na budowę domu, o którym zawsze marzyliśmy. W kraju założyliśmy też własną działalność związaną z malowaniem dużych budynków.